poniedziałek, 17 czerwca 2013

Obóz w Smukale

Niemieckie obozy powstałe w latach Trzeciej Rzeszy oraz na terenach okupowanych nie zawsze były obozami koncentracyjnymi. Nazistowska machina nie chciała tylko mordować – chciała eksploatować, wykorzystywać, wychowywać, karać, przesiedlać i zniemczać. Istniały zarówno obozy pracy wychowawczej, przymusowej, jak i spełniające rolę więzień. Kilka form tych obozów istniało na terenie dzisiejszej Bydgoszczy. Natomiast obóz w Smukale trzykrotnie zmieniał swój charakter.


Założony 1 września 1941 miał spełniać rolę stałego miejsca pobytu dla ludzi przesiedlonych z terenu Pomorza a uznanych za „niemożliwych/nieprzydatnych do zniemczenia”. Kierowała ich tu Centrala Przesiedleńcza w Gdańsku. Na początku było to ponad 1400 osób. Naziści uzyskali siedem etatów administracyjnych a do pilnowania więźniów oddelegowano część III Kompanii Wartowniczej ze Sztutowa (W jej skład wchodziło 140 strażników rozdzielonych do pilnowania trzech obozów, w tym smukalskiego).

Pierwszego października 1941 Stutthof uzyskał status 
Obozu Specjalnego (Sonderlager) 
podporządkowanego Gestapo. Od tego samego 
dnia Smukalski obóz jest podporządkowany administracji w Sztutowie, a więc pośrednio – gdańskiej nazistowskiej policji bezpieczeństwa. Taki stan trwał do 20 stycznia 1942 roku, kiedy SL Stutthof uzyskał miano obozu koncentracyjnego pierwszego stopnia (Stufe I Konzentrationslager). Początkowo planowano przekształcenie smukalskiego obozu w podobóz sztutowskiego, jednak zdecydowano się pozostawić go zwierzchnictwu Gestapo. Wartownicy ze Sztutowa mieli tu zostać do połowy 1942 roku. Z kolei od września stał się filią rozbudowanego i już samodzielnego administracyjnie obozu Lebrechtdorf w Potulicach. Największego obozu, zarówno pracy, wychowawczego jak i karnego, na terenie okręgu Danzig-Westpreussen. 

Smukalski obóz stał się de facto obozem karnym dla tysięcy Polaków.

Przeludniony obóz zlikwidowano 20 lutego 1943, a więźniów przeniesiono do macierzystego obozu w Potulicach – obozu, który oficjalnie nie był koncentracyjnym, ale był do nich bardzo podobny w swej organizacji i sposobie działania. Przeniesiono tu również Centralę Przesiedleńczą, której uprawnienia przejęła komendatura obozowa.

Obóz znajdował się po obu stronach Brdy w zabudowaniach dawnego Karbidu Wielkopolskiego. Stwarzało to dodatkowe katusze, albowiem wymęczeni więźniowie aby dostać się na stołówkę musieli pokonywać około kilometra w jedną stronę.

Z relacji byłych więźniów wynika, że warunki w obozie były nieludzkie. Zdarzało się, że zimą „cały dzień deszcz padał” - z tym, że nie na zewnątrz, a w środku pomieszczeń, albowiem nie były w żaden sposób ocieplane. Gdy pod dachem zalegał lód, a dziesiątki stłoczonych osób się budziło i wypuszczało ciepło, lód po prostu topniał i „padało”. Więźniów tłoczono w owczarniach, w oborach, w magazynach. Musieli spać albo na gołym betonie, albo na słomie. Musieli nosić drewniane chodaki – dłubane buty nazywane przez nich „koziejebce”. Umywalnia była tylko jedna, w dodatku bez ciepłej wody. Niemcy niespecjalnie dbali o zapewnienie więźniom kalorycznych posiłków. Zdarzało się, że podawano im zgniłe brukwie, ugotowane z jedna kostką margaryny na siedemdziesięciolitrowy gar.

Chociaż początkowo trafiały tu przesiedlone rodziny, z czasem zaczęto kierować tu osoby odmawiające podpisania Volkslisty. W obozie miały miejsce dwie egzekucje za próbę ucieczki. Potrafiono zabić siekierą za bycie „polską świnią, na którą szkoda kuli”.

Więźniów wykorzystywano do odbudowy wysadzonej we wrześniu 1939 elektrowni, nie była to jednak ich główna praca. Zazwyczaj nie wykonywali żadnych konkretnych, długoterminowych zadań, nie eksploatował ich żaden niemiecki koncern jak to miało często miejsce w wypadku obozów koncentracyjnych. Ale hitlerowcy nie znosili, gdy więźniowie siedzą bezczynnie, wobec czego nakazywano im utwardzanie dróg, siewkę, wyrąb lasu i tym podobne sezonowe prace. 

Przez obóz przewinęło się około czterech tysięcy więźniów. Zmarło około ośmiuset z nich, a lwią część ofiar stanowiły dzieci i niemowlaki. Śmierć zbierała żniwo przez wycieńczenie, głód, zimno i choroby - zimą 1942 wybuchła epidemia tyfusu.

Zmarli spoczywają na terenie cmentarza parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Tablice upamiętniające można znaleźć na budynku dzisiejszego Internatu Okręgowego Ośrodka Dokształcania Zawodowego, który mieści się w jednym z dawnych obozowych budynków.

Niektórzy z dawnych więźniów spotykają się co roku.
Relacje byłych więźniów można przeczytać i posłuchać tutaj.

Przeczytaj też o obozie pracy dla kobiet Bromberg-Ost






3 komentarze:

  1. W Smukale Dolnej przez pewien czas przebywala p.Anna Cicha zona Kazimierza Cichego ale cudem przezyla okupacje tylko o wyzwolicielach opowiadala takie straszne historie, ze az trudno w to uwierzyc ,ale nie sadze aby ta kobieta klamala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Czy mogę poprosić jaśniej o historiach przebywania p. Anny Cichej w Smukale Dolnej oraz opowiadaniach przez nią
      historii związanych z tym miejscem.

      Usuń
  2. Moja Mama też była jakiś czas w Smukale a potem w Potulicach. Była młodą 17-to letnią dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń