Niemieckie obozy powstałe w latach
Trzeciej Rzeszy oraz na terenach okupowanych nie zawsze były obozami
koncentracyjnymi. Nazistowska machina nie chciała tylko mordować –
chciała eksploatować, wykorzystywać, wychowywać, karać,
przesiedlać i zniemczać. Istniały zarówno obozy pracy
wychowawczej, przymusowej, jak i spełniające rolę więzień. Kilka
form tych obozów istniało na terenie dzisiejszej Bydgoszczy.
Natomiast obóz w Smukale trzykrotnie zmieniał swój charakter.
Założony 1 września 1941 miał
spełniać rolę stałego miejsca pobytu dla ludzi przesiedlonych z
terenu Pomorza a uznanych za „niemożliwych/nieprzydatnych do
zniemczenia”. Kierowała ich tu Centrala Przesiedleńcza w
Gdańsku. Na początku było to ponad 1400 osób. Naziści uzyskali
siedem etatów administracyjnych a do pilnowania więźniów
oddelegowano część III Kompanii Wartowniczej ze Sztutowa (W jej skład wchodziło 140 strażników rozdzielonych do pilnowania trzech obozów, w tym smukalskiego).
Pierwszego października 1941 Stutthof
uzyskał status
Obozu Specjalnego (Sonderlager)
podporządkowanego
Gestapo. Od tego samego
dnia Smukalski obóz jest podporządkowany
administracji w Sztutowie, a więc pośrednio – gdańskiej
nazistowskiej policji bezpieczeństwa. Taki stan trwał do 20
stycznia 1942 roku, kiedy SL Stutthof uzyskał miano obozu
koncentracyjnego pierwszego stopnia (Stufe I Konzentrationslager).
Początkowo planowano przekształcenie smukalskiego obozu w podobóz
sztutowskiego, jednak zdecydowano się pozostawić go zwierzchnictwu
Gestapo. Wartownicy ze Sztutowa mieli tu zostać do połowy 1942
roku. Z kolei od września stał się filią rozbudowanego i już
samodzielnego administracyjnie obozu Lebrechtdorf w Potulicach. Największego obozu, zarówno pracy, wychowawczego jak i karnego, na terenie okręgu Danzig-Westpreussen.
Smukalski obóz stał się de facto obozem karnym dla tysięcy Polaków.
Przeludniony obóz zlikwidowano 20
lutego 1943, a więźniów przeniesiono do macierzystego obozu w
Potulicach – obozu, który oficjalnie nie był koncentracyjnym, ale
był do nich bardzo podobny w swej organizacji i sposobie działania.
Przeniesiono tu również Centralę Przesiedleńczą, której
uprawnienia przejęła komendatura obozowa.
Obóz znajdował się po obu stronach
Brdy w zabudowaniach dawnego Karbidu Wielkopolskiego. Stwarzało to
dodatkowe katusze, albowiem wymęczeni więźniowie aby dostać się
na stołówkę musieli pokonywać około kilometra w jedną stronę.
Z relacji byłych więźniów wynika,
że warunki w obozie były nieludzkie. Zdarzało się, że zimą
„cały dzień deszcz padał” - z tym, że nie na zewnątrz, a w
środku pomieszczeń, albowiem nie były w żaden sposób ocieplane.
Gdy pod dachem zalegał lód, a dziesiątki stłoczonych osób się
budziło i wypuszczało ciepło, lód po prostu topniał i „padało”.
Więźniów tłoczono w owczarniach, w oborach, w magazynach. Musieli
spać albo na gołym betonie, albo na słomie. Musieli nosić
drewniane chodaki – dłubane buty nazywane przez nich „koziejebce”.
Umywalnia była tylko jedna, w dodatku bez ciepłej wody. Niemcy niespecjalnie dbali o
zapewnienie więźniom kalorycznych posiłków. Zdarzało się, że
podawano im zgniłe brukwie, ugotowane z jedna kostką margaryny na
siedemdziesięciolitrowy gar.
Chociaż początkowo trafiały tu
przesiedlone rodziny, z czasem zaczęto kierować tu osoby
odmawiające podpisania Volkslisty. W obozie miały miejsce dwie
egzekucje za próbę ucieczki. Potrafiono zabić siekierą za bycie
„polską świnią, na którą szkoda kuli”.
Więźniów wykorzystywano do odbudowy wysadzonej we wrześniu 1939 elektrowni, nie była to jednak ich główna praca. Zazwyczaj nie wykonywali żadnych konkretnych, długoterminowych zadań, nie eksploatował ich żaden niemiecki koncern jak
to miało często miejsce w wypadku obozów koncentracyjnych. Ale
hitlerowcy nie znosili, gdy więźniowie siedzą bezczynnie, wobec
czego nakazywano im utwardzanie dróg, siewkę, wyrąb lasu i tym
podobne sezonowe prace.
Przez obóz przewinęło się około
czterech tysięcy więźniów. Zmarło około ośmiuset z nich, a
lwią część ofiar stanowiły dzieci i niemowlaki. Śmierć
zbierała żniwo przez wycieńczenie, głód, zimno i choroby - zimą
1942 wybuchła epidemia tyfusu.
Zmarli spoczywają na terenie cmentarza
parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Tablice
upamiętniające można znaleźć na budynku dzisiejszego Internatu Okręgowego Ośrodka Dokształcania Zawodowego, który mieści się w jednym z dawnych obozowych budynków.
Niektórzy z dawnych więźniów spotykają się co roku.
Niektórzy z dawnych więźniów spotykają się co roku.
Relacje byłych więźniów można przeczytać i posłuchać tutaj.
Przeczytaj też o obozie pracy dla kobiet Bromberg-Ost
Przeczytaj też o obozie pracy dla kobiet Bromberg-Ost
W Smukale Dolnej przez pewien czas przebywala p.Anna Cicha zona Kazimierza Cichego ale cudem przezyla okupacje tylko o wyzwolicielach opowiadala takie straszne historie, ze az trudno w to uwierzyc ,ale nie sadze aby ta kobieta klamala.
OdpowiedzUsuńWitam. Czy mogę poprosić jaśniej o historiach przebywania p. Anny Cichej w Smukale Dolnej oraz opowiadaniach przez nią
Usuńhistorii związanych z tym miejscem.
Moja Mama też była jakiś czas w Smukale a potem w Potulicach. Była młodą 17-to letnią dziewczyna.
OdpowiedzUsuń